Uszkodzony pojazd z USA – czy Salvage Title/Certificate znaczy „złom”?
Specyfika rynku motoryzacyjnego w Stanach Zjednoczonych, a dokładnie
różnica w cenach naprawy, a także w tym jak działa tamtejszy system ubezpieczeń
komunikacyjnych, powoduje, że bardzo atrakcyjną opcją wydaje się sprowadzenie
zza oceanu uszkodzonego samochodu. Nawet po dodaniu kosztów transportu i
uiszczeniu wszystkich opłat celno-skarbowych okazuje się, że pojazdy takie mają
często dużo ciekawsze ceny niż pojazdy dostępne w kraju, a w ostatnich latach
cała procedura sprowadzenia samochodu z USA została znacznie uproszczona, gdyż
jak grzyby po deszczu pojawiają się firmy, które oferują w tym zakresie pomoc –
nie tylko kupią za nas wybrane auto na aukcji w Stanach, ale także zorganizują
jego transport do Polski. Gdzie zatem jest haczyk?
Złom, czy nie złom?
Problemem mogą tu być przepisy dotyczące odpadów i ich międzynarodowego
przemieszczania, będące implementacją na grunt krajowy norm unijnych (wszystkie
akty prawne przywołane w tekście są wymienione na samym jego dole). Okazać się
bowiem może, że nawet gdy sprowadzimy, opłacimy, naprawimy i zarejestrujemy
sprowadzony samochód (o tym kroku również pokrótce wspomnimy), po kilku latach
otrzymamy decyzję Głównego Inspektora Ochrony Środowiska stwierdzającą, że doszło
do międzynarodowego przemieszczania odpadów, nakazując jednocześnie
zastosowanie w terminie 30 dni procedury wynikającej z art. 24 ust. 3
rozporządzenia (WE) nr 1013/2006, a więc poddanie odpadu odzyskowi lub unieszkodliwieniu,
czyli po prostu złomowaniu naszego nowego samochodu.
Z literalnego brzmienia przepisu art. 25 ust. 1 pkt. 2 ustawy o międzynarodowym przemieszczaniu
odpadów wynika, że do zastosowania trybu przewidzianego w tym przepisie, tj.
wezwania odbiorcy odpadów w drodze postanowienia do zastosowania procedur
określonych w art. 24 rozporządzenia nr 1013/2006, konieczne jest w pierwszej
kolejności stwierdzenie nielegalnego międzynarodowego przemieszczenia odpadów.
To z kolei, jak (co potwierdza orzecznictwo np. w wyrokach Wojewódzkiego Sądu
Administracyjnego w Warszawie z dnia 24 kwietnia 2014 r., sygn. akt IV SA/Wa
326/14; z dnia 25 października 2016 r., sygn. akt IV SA/Wa 1413/16), skłania do
odwołania się do definicji odpadu, która została wyrażona w art. 3 ust. 1 pkt 6
ustawy o odpadach.
Problem w dużej mierze wynika właśnie z tej definicji, zgodnie z którą
odpadem jest każda substancja lub
przedmiot, których posiadacz pozbywa się, zamierza się pozbyć lub do których
pozbycia się jest obowiązany. Już na pierwszy rzut oka widać zatem, że jest to
definicja bardzo szeroka, pozostawiająca w rękach urzędników sporo pola do
interpretacji.
Z literalnego jej brzmienia wynika, że najważniejszy powinien być tu
zamiar byłego posiadacza pojazdu, ale orzecznictwo, które ukształtowało się na
gruncie tych przepisów wskazuje, że „o statusie pojazdu jako odpadu, prócz woli
posiadacza pozbycia się go, będzie też decydować jego stan techniczny, tj.
możliwość sprawnego poruszania się nim po drogach” (vide NSA w wyroku z dnia z
31 stycznia 2018 r., sygn. akt II OSK 895/16). W wyroku z dnia 29 stycznia 2019
r., sygn. akt II OSK 506/17, NSA zauważył natomiast, że: „Decydujące znaczenie
dla uznania pojazdu wycofanego z eksploatacji na terytorium innego państwa za
»odpad« ma jego stan w chwili sprowadzenia na terytorium RP, który, w przypadku
pojazdów, wynika ze statusu prawnego oraz stanu technicznego danego
pojazdu oraz woli jego poprzedniego posiadacza”. A więc sądy wskazują
wprost, że ocenie w kontekście tego, czy dany przedmiot lub substancję należy
uznać za odpad, powinny podlegać wszystkie okoliczności faktyczne dotyczące
danego pojazdu – a więc jego stan prawny, stan techniczny i wola poprzedniego
posiadacza. Przedstawiona powyżej interpretacja wynika po części z wyroku
Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (obecnie Trybunał Sprawiedliwości Unii
Europejskiej) z dnia 18 grudnia 2007 r. w sprawie C-194/05, w którym ETS
stwierdził, iż „zakwalifikowanie substancji lub przedmiotu jako odpadu w
rozumieniu art. 1 lit. a dyrektywy 75/442 w sprawie odpadów, zmienionej
dyrektywą 91/156,wynika przede wszystkim z zachowania posiadacza i ze znaczenia
pojęcia »usuwać«. Pojęcia te należy interpretować nie tylko w świetle celu
dyrektywy, którym zgodnie z motywem trzecim jest ochrona zdrowia ludzi i
środowiska przed szkodliwymi skutkami spowodowanymi przez zbieranie, transport,
unieszkodliwianie, magazynowanie oraz składowanie odpadów, ale również w
świetle art. 174 ust. 2WE, który stanowi, że polityka Wspólnoty w dziedzinie
środowiska naturalnego stawia sobie za cel wysoki poziom ochrony i że opiera
się na zasadzie ostrożności oraz na zasadach działania zapobiegawczego. Wynika
stąd, że pojęcia te, a co za tym idzie pojęcie »odpady« nie mogą być
interpretowane w sposób zawężający. Fakt, że dana substancja jest rzeczywiście
»odpadem« w rozumieniu art. 1 lit a dyrektywy 75/442 w sprawie odpadów,
zmienionej dyrektywą 91/156, winien być potwierdzony w świetle wszystkich
okoliczności, z uwzględnieniem celu tej dyrektywy i jej skuteczności, która nie
może zostać podważona”.
Zwrócić też należy uwagę na dokument, który – co prawda – nie jest
prawnie wiążący dla organów, jednak wskazuje wyraźnie na sposób wykładni
przepisów europejskich wprowadzających definicję odpadów – Dyrektywy Parlamentu
Europejskiego i Rady 2008/98/WE z dnia 19 listopada 2008 r. w sprawie odpadów
oraz uchylająca niektóre dyrektywy (Dz. U. UE. L. z 2008 r. Nr 312, str. 3 z
późn. zm.), a zatem także przepisów krajowych stanowiących ich implementację, a
mianowicie Wytyczne korespondentów Nr 9 w sprawie przemieszczania odpadów w
postaci pojazdów. Zgodnie z jego treścią: "Pojazd używany nadający się do
naprawy to taki pojazd, który może stać się przydatnym do ruchu drogowego, być
wykorzystywany do swego pierwotnego przeznaczenia i spełniać europejskie normy
bezpieczeństwa, po dokonaniu drobnych napraw” i dalej: "Pojazd używany
staje się odpadem, jeżeli jego posiadacz pozbywa się go, zamierza się go pozbyć
lub do którego pozbycia został zobowiązany. Aby dokonać takiego rozróżnienia,
niezbędne jest zbadanie historii konkretnego pojazdu".
Już zatem tylko z tego fragmentu można wywnioskować, że całkowicie
nieuprawnione jest aprioryczne stwierdzanie, że pojazd jest odpadem tylko na
podstawie tego, iż jest uszkodzony. Mowa tu bowiem wprost o pojazdach
„nadających się do naprawy” i „mogących stać się przydatnym do ruchu
drogowego”. Oznacza to, że w momencie przekraczania granicy pojazd taki może
być niezdatny do ruchu drogowego, a dopiero takim może się stać w wyniku
dokonania drobnych napraw. Ważne jest, by po dokonaniu tychże napraw spełniał
on europejskie normy bezpieczeństwa. Dokument ten wskazuje też jakimi należy
się posługiwać kryteriami, których – aby zachować względną zwięzłość
niniejszego wpisu – nie będziemy cytować. W tym zakresie odsyłamy wprost do
jego treści.
Do wytycznych tych odnosiło się także orzecznictwo (vide wyrok NSA z
dnia 9 listopada 2017 r., sygn. akt II OSK 420/16), w poszukiwaniu obiektywnych
przesłanek pozwalających stwierdzić, czy dany przedmiot lub substancja jest
odpadem: „nie są one prawnie wiążące, niemniej w ocenie Naczelnego Sądu
Administracyjnego nie ma podstaw, by wskazywane w tym dokumencie rozróżnienie
odpadu w postaci pojazdu a pojazdu używanego nietraktowanego jako odpad
odrzucić jako niezgodne z przepisami dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady
2008/98/WE z dnia 19 listopada 2008 r. w sprawie odpadów i celami, którym
stosowanie tego aktu ma służyć (por. wyrok NSA z dnia 13 grudnia 2016 r., II
OSK 715/15)”.
Problemem jednak często jest fakt, że GIOŚ przy ocenie czy dany
przedmiot jest odpadem (a raczej – czy był nim w momencie przekraczania
granicy) opiera się w całości na stanie prawnym tego przedmiotu, pomijając przy
tym całkowicie jego stan techniczny.
Salvage, czyli co to właściwie znaczy?
Tak w zasadzie istota problemu tkwi w dokumentach wystawianych dla
samochodów przez organy amerykańskie, z których interpretacją jest ogromny
problem. Bo z samego słownikowego znaczenia słowa „salvage” wynikać by mogło,
że chodzi o „złom” to jednak nie jest to pierwsza z definicji tego słowa, a
zawodowi tłumacze dokonujący translacji tych dokumentów tłumaczą Salvage
Title/Certificate jako certyfikat pojazdu z odzysku. Sam tytuł jednak o niczym
nie świadczy i liczy się treść tych dokumentów – a tu problem się pogłębia, bo
prawodawstwo każdego ze stanów USA jest odmienne i stąd na dokumentach tych
pojawia się szereg najróżniejszych adnotacji takich jak „non rebuildable”, „non
repairable”, „parts only”, „junk”, „certificate of destruction” czy „flood”.
Jak zapisy te należy interpretować? W przypadku niektórych sytuacja
zdaje się być oczywista, bo pojazd z wystawionym dopiskiem „junk” czy
„certificate of destruction” oznaczają, że pojazd został już za oceanem przeznaczony
do złomowania, „parts only” oznacza, że może on służyć tylko do odzysku części,
jednak pozostałe nie są aż tak oczywiste.
Tu z pomocą przychodzi (a przynajmniej tak się na pierwszy rzut oka
wydaje) sam GIOŚ, który na swojej stronie internetowej publikuje wskazówki
metodyczne Głównego Inspektora Ochrony Środowiska w sprawie uznawania pojazdów
za odpad w transgranicznym przemieszczaniu odpadów. Zgodnie z tym dokumentem,
transgranicznie przemieszczany pojazd wypełnia definicję odpadu jeżeli:
1.
Poprzedni właściciel dokonał
pozbycia się pojazdu uszkodzonego, posiadającego dokument własności pojazdu, z
którego wynika, że nie nadaje się on do naprawy lub uległ kasacji
("Certificate of Destruction", "Damage Equal to the Value",
"For Parts Only", "Non Rebuildable", "Non
Repairable" itp.);
2.
Poprzedni właściciel dokonał
pozbycia się pojazdu uszkodzonego, posiadającego dokument pojazdu inny niż w
pkt 1, a uszkodzony pojazd wymaga napraw wykraczających poza naprawy drobne
określone w "Wytycznych korespondentów Nr 9 w sprawie przemieszczania
odpadów w postaci pojazdów";
3.
Z oświadczenia strony lub
dokumentów (faktura) wynika, że zakupiła pojazd z przeznaczeniem na części;
4.
Przewożona jest część pojazdu lub
pojedyncze części nie nadające się do bezpośredniego zamontowania w pojazdach
oraz części wymontowane z pojazdów, których ponowne użycie zagraża
bezpieczeństwu ruchu drogowego lub negatywnie wpływa na środowisko.
A zatem wygląda na to, że nie każdy tytuł Salvage świadczy o tym, że
pojazd jest odpadem – z dokumentu tego musi bowiem wynikać, że pojazd nie
nadaje się do naprawy lub uległ kasacji, a dodatkowo poprzedni właściciel
dokonał pozbycia się takiego pojazdu – są tu więc dwie przesłanki, które
powinny być spełnione łącznie.
Ale to nie jedyna interpretacja, bowiem sprowadzone pojazdy w pierwszej
kolejności muszą przejść przez urzędowe „sito” w trakcie rejestracji w kraju i
wobec problemów, jakie mieli z tym starości, Ministerstwo Transportu i
Budownictwa zwróciło się już w 2006 roku o Konsulatu Generalnego RP w Nowym Jorku
celem interpretacji tamtejszych przepisów dotyczących pojazdów uszkodzonych. W
wyniku tego zostało wydane stanowisko Ministra Transportu i Budownictwa z dnia
13 marca 2006 roku nr TD4ś-022/77/06 w sprawie dokumentów Salvage Title
składanych do wniosków o rejestrację na terytorium RP pojazdów sprowadzonych z
USA i Wielkiej Brytanii.
Zgodnie z treścią tego dokumentu, jeżeli na dokumencie Salvage widnieją
wpisy o tym że pojazd jest przeznaczony na złom ("junk"), pojazd
nadaje się tylko do sprzedaży na części ("parts only") lub że pojazd
jest nienaprawialny ("non-rebuildable") lub
("non-repairable"), dokument nie może stanowić podstawy do
rejestracji pojazdu sprowadzonego z terytorium USA. Nie może stanowić podstawy
do rejestracji pojazdu sprowadzonego z USA również dokument typu
"certificate of destruction". Taki dokument jest wydawany dla pojazdu
przeznaczonego do kasacji. Zgodnie z założeniami wynikającymi z ustawy o
recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji oraz ustawy Prawo o ruchu drogowym,
pojazd, który został przez właściciela przekazany do demontażu a następnie
recyklingu, nie podlega rejestracji na terenie UE.
Co więcej, w stanowisku tym Ministerstwo Transportu i Budownictwa
stwierdziło wprost, że dokument typu Certificate of Salvage jest właściwy do
rejestracji pojazdu w zależności od zamieszczonych w nim wpisów. A więc tylko w
przypadku wpisów świadczących o spełnieniu przez pojazd przesłanek wynikających
z art. 79 ust. 1 ustawy prawo o ruchu drogowym, a więc gdy z dokumentów tych
wynika w sposób jednoznaczny, że pojazd został przekazany do demontażu lub
poddany został kasacji, nie podlega on rejestracji na terenie Polski.
W czym więc tkwi problem? Otóż w tym, że urzędy nie stosują się do
swoich własnych wytycznych, które przedstawiane są obywatelom. Problemy
pojawiają się często na etapie rejestracji pojazdów, której się bezprawnie
odmawia, lub później – jak w opisywanym przypadku – na etapie stwierdzania
przez GIOŚ, że doszło w danym przypadku do międzynarodowego przemieszczenia
odpadu. Główny Inspektor Ochrony Środowiska potrafi przy tym ignorować własne
wytyczne, dokonywać wybiórczej oceny przepisów amerykańskich (wbrew stanowisku
wskazanemu w dokumencie, jakby nie patrzeć urzędowym, przez Ministerstwo
Transportu i Budownictwa), a nadto skupiać się tylko na jednym z elementów,
które winny zostać poddane ocenie i stwierdzać, że dany pojazd jest odpadem
tylko na podstawie dokumentów pochodzących z USA (pomijając całkowicie stan
techniczny pojazdu i wolę jego poprzedniego właściciela).
Który urząd ma rację?
Dochodzi przy tym do sytuacji, gdy sprowadzone pojazdy są rejestrowane
przez organy do tego uprawnione, natomiast GIOŚ kwestionuje decyzje o
rejestracji stwierdzając nawet, że organy kompetentne w zakresie rejestracji
pojazdów jedynie rozpatrują przedłożone dokumenty, natomiast nie dokonują
analizy dokumentacji pod kątem tego, czy pojazd stanowi odpad. Przy tym GIOŚ
potrafi wskazywać, że podstawą stwierdzenia przez niego, że dany pojazd jest
odpadem świadczy fakt, że nie mógł on zostać zarejestrowany w Polsce. To jak w
końcu jest? Pojazd, zdaniem GIOŚ, nie mógł zostać zarejestrowany, a jednak
odpowiedni organ (starosta) tego dokonał. Kluczem do rozwiązania tego
urzędniczego węzła gordyjskiego może być art. 16 kodeksu postępowania
administracyjnego, w którym wyrażona została zasada trwałości decyzji
administracyjnych. Oznacza ona, w telegraficznym skrócie, że decyzje ostateczne
objęte są domniemaniem legalności i jeśli nie zostaną wzruszone muszą być
respektowane zarówno przez inne organy administracji, a nawet sądy (nie tylko
administracyjne). Na jakiej więc podstawie jeden organ kwestionuje decyzję
organu drugiego?
W tym miejscu zwrócić należy dodatkowo uwagę, że zgodnie ze
stanowiskiem Naczelnego Sądu Administracyjnego wyrażonym w wyroku z dnia 5
lutego 2015 r., sygn. akt II OSK 1651/13, Główny Inspektor Ochrony Środowiska w
świetle art. 73 ustawy prawo o ruchu drogowym, nie jest organem właściwym do
rejestracji pojazdów, a więc i oceny spełnienia warunków dopuszczenia do
rejestracji, o których mowa m.in. w art. 72 tej ustawy.
Urząd wbrew obywatelom
A zatem jedyny argument, na którym opiera się często GIOŚ jest
argumentem tak w zasadzie pozbawionym jakiejkolwiek podstawy – na podstawie
tylko jednego dokumentu organ ten stwierdza, że samochód – choćby w momencie
przekraczania granicy był w idealnym stanie technicznych – jest odpadem. Co
więcej, jest to czynione nie tylko niezgodnie z własnymi, przedstawianymi
obywatelom wytycznymi, ale także przy kwestionowaniu ostatecznych decyzji w
przedmiocie rejestracji danego pojazdu.
W sprawach tego kalibru, gdy skutkiem dla obywatela jest obowiązkowe
złomowanie pojazdu, jest to zdecydowanie zbyt daleko idące, a ocenie winny być
poddane wszystkie elementy stanu faktycznego – w tym przede wszystkim stan
techniczny danego pojazdu w momencie przekraczania granicy. Czasem jest to dla
GIOŚ problematyczne, albowiem stan ten nie został udokumentowany i nie jest
możliwe jego odtworzenie. Tu pamiętać należy, że w postępowaniu
administracyjnym to organ winien dążyć do obiektywnego wyjaśnienia wszystkich
okoliczności sprawy – kodeks wprost nakłada taki obowiązek.
Złomowanie, i co dalej?
Wygląda to już groźnie, a na tym jeszcze nie koniec, bo złom
samochodowy m. in. ze względu na występujące tam metale ciężkie, czy płyny
uznawany jest za odpad niebezpieczny, co oznacza, że jego przemieszczenie
podlega obowiązkowi zgłoszenia. A zatem, po stwierdzeniu, że do takiego
przemieszczenia doszło (a więc, że mamy do czynienia z odpadem) Wojewódzki
Inspektor Ochrony Środowiska może na odbiorcę przywiezionych nielegalnie
odpadów nałożyć w drodze decyzji karę pieniężną w widełkach, bagatela, 50-500
tysięcy złotych.
Jak się zatem bronić?
Przede wszystkim należy zadbać o to, aby nie sprowadzać pojazdu, który
posiada dokumenty świadczące o tym, że mamy do czynienia z odpadem. Odpadają
więc z góry wszelkie pojazdy posiadające adnotacje „junk”, „certificate of
destruction”, „non-repairable” czy „non-rebuildable”. Pojazdy takie mogą mieć,
co prawda, dużo atrakcyjniejsze ceny, ale wynika to właśnie z faktu, że pojazdu
takiego nie da się zarejestrować lub będzie to bardzo problematyczne, a nawet
jeśli ten etap się powiedzie to później można mieć problemy z GIOŚ/WIOŚ. Po
drugie warto od razu po przekroczeniu granicy zlecić opinię rzeczoznawcy
samochodowemu – w ten sposób mamy niepodważalne potwierdzenie stanu
technicznego pojazdu w momencie przekraczania granicy. No i finalnie, w
przypadku gdy do problemów z urzędami dojdzie – radzimy korzystać z pomocy
profesjonalnych pełnomocników – Kancelaria Radców Prawnych Robert Pożarski
świadczy pomoc prawną na każdym z etapów tych postępowań, a zgodnie ze starą
maksymą – lepiej zapobiegać niż leczyć, więc warto zasięgnąć porady zanim
będzie za późno.
Na marginesie zaznaczamy, że choć tekst wprost mówi o samochodach
sprowadzanych z USA to w zasadzie nie ma wielkiej różnicy skąd auto pochodzi –
ważny jest fakt przekroczenia przez pojazd granicy kraju.
Czy tak powinno być?
Ten akapit będzie miał charakter bardziej doktrynalny, dlatego też
został umieszczony na samym końcu. Chodzi tu bowiem o interpretację przepisów
ustaw o odpadach i o międzynarodowym przemieszczaniu odpadów przez organy jak i
przez sądy administracyjne, która byłaby zgodna z celowościową wykładnią tych
przepisów. Ich ogólnym celem jest bowiem (co potwierdza np. Naczelny Sąd
Administracyjny w wyroku z dnia 29 stycznia 2019 r., sygn. akt II OSK 506/17)
„ochrona zdrowia ludzi i środowiska przed szkodliwymi skutkami spowodowanymi
przez odpady oraz w świetle celów szczegółowych wynikających zasad gospodarki
odpadami”.
Bardzo ciekawe zdanie w tym kontekście padło w uzasadnieniu wyroku
Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 8 czerwca 2016 r.,
sygn. akt IV SA/Wa 657/16, w którym stwierdzono: „organ administracji prowadząc
postępowanie a trybie art. 25 ust. 1 pkt 2 ustawy o międzynarodowym
przemieszczaniu odpadów, przy wydawaniu orzeczenia musi uwzględnić stan faktyczny
na dzień orzekania. Przykładowo o ile na ten dzień odpad nielegalnie
sprowadzony już nie istnieje bo został unieszkodliwiony, zasadnym jest
umorzenie postępowania”. I dalej: „obowiązek oddania pojazdu wycofanego z
eksploatacji do stacji demontażu nie jest formą sankcji administracyjnej za
ewentualne nielegalne sprowadzenie odpadu, lecz ma służyć bezpiecznemu dla
środowiska unieszkodliwieniu odpadu bądź poddania go odzyskowi, w tym
recyklingowi. Wypada podkreślić, że nawet przy przyjęciu, że sprowadzony pojazd
był odpadem, nie można wykluczyć że przy poddaniu go określonym czynnościom
wymiany uszkodzonych elementów, czy ich naprawy - stanie się on
pełnowartościowym produktem, pojazdem zdatnym do rejestracji”.
W obliczu regulacji europejskich, interpretowanych zgodnie z
przywołanymi wcześniej Wytycznymi Korespondentów nr 9, które w wykładni tych
przepisów pomagają, stosowanie prawa winno iść w tym właśnie kierunku. Na
względzie należy bowiem dodatkowo mieć fakt, że niezależnie od procedury
przewidzianej w art. art. 24 ust. 3 rozporządzenia (WE) nr 1013/2006,
przewidziana jest odrębna procedura (art. 32 ustawy o międzynarodowym
przemieszczaniu odpadów) pozwalająca zupełnie niezależnie (nawet w zakresie
ustaleń faktycznych!) nakładać administracyjne kary za przewóz odpadu, nawet
jeśli taki odpad stracił już przymiot odpadu.
Jeden z sędziów orzekających składzie, który wydał powyższe orzeczenie
– sędzia Łukasz Krzycki, poszedł o krok
dalej zgłaszając zdanie odrębne w sprawie WSA w Warszawie zakończonej wyrokiem
z dnia 25 października 2016 r., sygn. akt IV SA/Wa 1413/16. Pozwolę sobie
przytoczyć w tym miejscu dłuższy fragment wskazanego uzasadnienia zdania
odrębnego, albowiem ma on, moim zdaniem, kluczowe znaczenie w kontekście spraw dotyczących
międzynarodowego przemieszczania odpadów i raczej w tym kierunku winna zmierzać
interpretacja przedmiotowych przepisów, mając na względzie naczelne cele
przyświecające ich wprowadzeniu do porządku prawnego, a także wzajemnych
relacji przepisów dotyczących ruchu drogowego i odpadów.
„Właściwe odczytanie treści regulacji dotyczących zasad postępowania,
gdy pojazdy zostały przywiezione z naruszeniem przepisów o transgranicznym
przemieszczaniu odpadów, nie prowadzi w mojej ocenie do legalizacji
wykorzystywania na drogach pojazdów niespełniających właściwych wymagań
technicznych. Eliminacja tego rodzaju przypadków powinna następować na gruncie
przepisów dotyczących kontroli stanu technicznego pojazdu, na etapie jego
rejestracji lub eksploatacji. Nie może być natomiast środkiem zmierzającym do
zapewnienia bezpieczeństwa ruchu drogowego takie rozumienie przepisów, że
konieczne jest, w ich świetle, oddanie do stacji demontażu każdego pojazdu, o
ile kiedyś stanowił on odpad sprowadzony nielegalnie z zagranicy, niezależnie
od jego obecnego stanu technicznego - przydatności do bezpiecznego korzystania
z dróg. Należy mieć na uwadze, że generalnie zarejestrowane pojazdy, także
sprowadzone z zagranicy, podlegają swobodnemu obrotowi. Tak więc, w razie
uznania za trafną wykładni regulacji prezentowanej w uzasadnieniu danego
wyroku, osobą obowiązaną do oddania sprawnego, legalnie nabytego pojazdu,
zakwalifikowanego na etapie sprowadzenia jako odpad, mogłaby być także osoba
trzecia, która nie sprowadziła tego pojazdu, a nabyła go w dobrej wierze.
Krytycznej oceny rozwiązań, które mogłyby prowadzić do tego rodzaju sytuacji
(tzn. gdyby wykładnia regulacji dokonana przez Sąd była prawidłowa) nie
niweluje to, że nabywca dysponowałby określonymi roszczeniami względem zbywcy z
tytułu rękojmi za wady. Nader często możliwość zaspokojenia roszczeń z tego
tytułu byłaby iluzoryczna. Trzeba też podkreślić, że stan techniczny pojazdów
powypadkowych, sprowadzonych z zagranicy, gdzie stanowiły one odpad, nie musi
być a priori gorszy od naprawionych pojazdów ulegających uszkodzeniu na terenie
Polski. To, że w kraju o innych realiach ekonomicznych naprawa pojazdu nie była
opłacalna, co skutkowało wyzbyciem się go przez uprzedniego posiadacza (stał
się odpadem), nie przesądza, że jego stan techniczny po naprawie musi być
gorszy od innych pojazdów dopuszczonych do ruchu. Brak więc zarówno przesłanek
prawnych, jak i celowościowych dla wykładni regulacji, skutkującej jej większą
represyjnością - wywiedzenia z nich obowiązku oddania do stacji recyklingu
każdego pojazdu, który został sprowadzony jako odpad, z naruszeniem
przepisów.”.
Ustawa z dnia 29 czerwca 2007 r. o międzynarodowym przemieszczaniu
odpadów (t.j. Dz. U. z 2020 r. poz. 1792).
Ustawa z dnia 14 grudnia 2012 r. o odpadach (t.j. Dz. U. z 2020 r. poz.
797 z późn. zm.).
Rozporządzenie (WE) nr 1013/2006 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia
14 czerwca 2006 r. w sprawie przemieszczania odpadów (Dz. U. UE. L. z 2006 r.
Nr 190, str. 1 z późn. zm.).
Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2008/98/WE z dnia 19
listopada 2008 r. w sprawie odpadów oraz uchylająca niektóre dyrektywy (Dz. U.
UE. L. z 2008 r. Nr 312, str. 3 z późn. zm.).
Ustawa z dnia 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz. U. z 2020 r. poz. 110 z późn. zm.).